CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

22 lis 2010

DESZCZOWY PONIEDZIAŁEK...

Kiedy działa się w obiekcie, którego wnętrze od warunków zewnętrznych oddziela 3 mm ściana, bardzo zwraca się uwagę na czynniki atmosferyczne. Jestem w takim przykrym momencie pogodowym, którego najbardziej w Polsce nie lubię - buro, zimno, mokro. Dzisiejsze 6 stopni ma od środy zamienić się w okolice 0 i śnieg, brrrrr. Eco przygotowuje się na Sylwestra i Karnawał. W tym roku spróbujemy działać zajęciowo i imprezowo też zimą. Wiemy, co to oznacza, i obiekt jest gotowy na takie funkcjonowanie. Paradoksalnie, kiedy przychodzi mróz, robi się sucho, co ułatwia o dziwo, dogrzanie. Prawdopodobnie wilgoć i w odczuciu i w realu pogarsza komfort cieplny, ale faktycznie przy minus 1, 2 zaczyna być na dworze ok :)

-----------------

"Żaba" wróciła do Poznania po przeglądzie, ufff :) 

----------------

Święta tuż, tuż, jakby sugerować się tym, co dzieje się w sklepach :). Do świąt miesiąc, a tutaj kolendy, piosenki świąteczne, choinki i Gwiazdory na wystawach.... Co znaczy marketing ... :)

19 lis 2010

NASZA "ŻABA"...


Jest tylko jeden taki... :)

18 lis 2010

"ŻABA" SMART WE WROCŁAWIU, WOLNE ŻYCIE ...

Żaba, nasz firmowy Smart, pojechał z Kasią do Wrocławia, do serwisu....
Kręcę się między Gnieznem, gdzie teraz mieszkam, a Poznaniem, gdzie mam najwięcej spraw i właściwie w nim głównie funkcjonuję. Przyzwyczaiłem już znajomych, że znajdą mnie w Eco. Muszą teraz przyzwyczaić się, że krążę między Poznaniem a Gnieznem. Dziwne to uczucie, kiedy do domu wraca się jak do sypialni. Pracuję do 15, na 16 w dobrym układzie komunikacyjnym docieram do Poznania, załatwiam różne sprawy, służbowe, prywatne..., w końcu późnym wieczorem jadę na basen, jest taki do 23.00 otwarty (codziennie - wzięło mnie na poprawienie... kondycji :):):) i albo wreszcie nocą odpoczywam gdzieś "na mieście", albo wracam już pustą szosą do Gniezna... tak powoli wpadam w nowy rytm życia, wolnego życia ...:)

14 lis 2010

NOCNE OGLĄDANIE MTV...

EMA 2010... powtórka na MTV właśnie przed moimi oczami, czas zacząć myśleć o muzyce na Sylwestra, zaktualizować nagrania. Jutro spotkanie z potencjalnym DJ em na imprezie w Ecotropicanie...  150 osób liczy na dobrą zabawę, więc zagra dwóch dj ów... DJ Marco.... :) i jeszcze ktoś, jutro może będę wiedział... Zaczyna się magiczny czas. MTV oglądam na zmianę z Władcą Pierścieni - Powrót Króla... kolejny raz, potworność, ale ten film ma w sobie coś magicznego...

13 lis 2010

DO PRZODU...


 
Niedawne spotkanie z Szefami Wydziału Urbanistyki Urzędu Miasta przebiegło bardzo pozytywnie. Poznań potrzebuje nowych działań, fort V i jego otoczenie leży zupełnie zaniedbany, nieużyteczny, niebezpieczny pod każdym względem. A okoliczni mieszkańcy nie mają gdzie chodzić na spacery, nie mają gdzie usiąść z dziećmi na zabawę... mając dosłownie pod blokiem czy domem piękny kompleks leśny. Doskonale rozumią to pracownicy Wydziału Urbanistyki, ale jak dotąd nikt nie przedstawił im sensownego planu zagospodarowania tego terenu. Noooo, umówmy się - kto będzie chciał zainwestować w teren zielony, obłożony licznymi klauzulami terenu chronionego? Noooo, tylko ludzie zakręceni na punkcie ochrony, którzy przy tym wszystkim mają pomysł na ludzkie zagospodarowanie obszaru i uczłowieczenie go dla ludzi... czyli zespół Ecotropicany :). Rzeczywiście, pomysł i koncepcja bardzo się spodobały, Dyrektor Jurga wydał nam określone dyspozycje i wskazówki, jk dalej postępować. Spotkanie zakończyło się konkretnymi ustaleniami, ruszamy do działania... na razie na papierze, to pierwszy etap... :) 

11 lis 2010

Życie dziwne figle płata... kiedy myślisz, że wszystko się układa, idzie w dobrym kierunku, kiedy zaufasz, uspokoisz się, wyciszysz i zaczynasz z ufnością myśleć coraz bardziej śmiało o przyszłości... kiedy masz już pewność, że trafił ci się los na loterii, wreszcie szczęśliwy los, ...kiedy znikną wątpliwości, uwagi, zastrzeżenia, a ich miejsce zajmą ciepłe i dobre myśli, radość bycia, funkcjonowania, tworzenia... kiedy myślisz, że najtrudniejsze chwile masz już za sobą... nagle życie dokonuje niespodziewanego zwrotu, odwraca się do ciebie plecami, wywracając wszystko do góry nogami.... Da się żyć bez planu? Funkcjonować z dnia na dzień, nie wiedząc w jaką stronę się podąża? Plany są po to, żeby je zmieniać, modyfikować, kształtować i dostosowywać do zaistniałych warunków. Plany można wywrócić do góry nogami, jak zmienią się okoliczności, jak będzie się chciało zrobić je wspólnie... Ale co zrobić, jak wywraca się nagle i niespodziewanie wszystko, życie codzienne i niecodzienne, radości i smutki?  Co zrobić jak traci się szansę na pokazanie tego, co dobre, co przepełnia serce i umysł po same brzegi...i pozostaje tylko możliwość bezsilnego, śmiesznego mówienia o tym, pisania... Co zrobić, jak okazuje się nagle, że pozostaje w życiu ogromna dziura pełna pustki, ciszy i spokoju, bardzo smutnego spokoju....

7 lis 2010

KOSTARYKA - POWRÓT...

Wróciliśmy, wylądowaliśmy po 10 godzinach lotu nad wielką wodą... uff. To jednak jest silniejsze ode mnie, gdzieś ta obawa tkwi we mnie, a co będzie jakby... Paradoksalnie, lot nad wodą przebiegł całkowicie spokojnie, turbulencje i to duże zaczęły się nad Francją... Samolotem rzucało głównie na boki, na szczęście, ale nawet młode stewardesy miały wielkie oczy :). Dziwne to uczucie czuć zmagania maszyny z wiatrem,  a w dole widzieć  rozświetlone latarniami mijane miejscowości, uśpione najgłębszym, porannym snem...
Pobyt na wybrzeżu karaibskim zakończył podróż po Kostaryce. Podróż pełną nowych wrażeń, niespodziewanych odkryć, podczas której ...niektórzy z nas ;) poznali coś nowego, czego wcześniej nie znali. Jedne nowości były sympatyczne, inne okazały się nie do pokonania. Tropiki to specyficzne miejsce... przyszło nam żyć w Polsce, w której poza warunkami klimatycznymi ( zimno) i gospodarczymi (drogo) właściwie funkcjonujemy bardzo komfortowo. Podkreślają to wszyscy podróżnicy, którzy poznali dwa różne światy: europejski i tamten, tropikalny. Reakcje, komentarze i spostrzeżenia Kasi zweryfikowały mocno moje spojrzenie na wyjazdy w tamte rejony. Przestałem od dawna zwracać uwagę na pewne rzeczy i sposób funkcjonowania gdzieś tam, w dżungli, bo i tam żyje się normalnie, inaczej niż u nas, z pewnymi egzotycznymi dla nas zasadami, ale normalnie. Zapomina się po jakimś czasie chociażby o strachu przed zwierzętami, przed wszechobecnym życiem dookoła nas. Tego u nas, w Polsce, nie ma. Życie Natury toczy się nieco obok nas, w naszym cieniu. Mocno zdominowalismy przyrodę, a tam jest ona nieodłącznym elementem życia. W Polsce w naturalny sposób odgradzamy się od Natury, z racji klimatu jesteśmy mocno wyosobnieni przez grube ściany, dachy od przyrody. Z drugiej strony nie jest też nasz świat zwierząt i roślin tak mocno ekspansywny, jak w tropikach. Tam żyje się z przyrodą bliżej i już. Domy nie mają szyb, czasem ścian, śpisz pod palmowym dachem z biegającymi dookoła ciebie gekonami, z łażącymi pająkami, skorpionami pod nogami, odgrodzony cieniutką moskitierą od owadów, które chcą cię ukłuć. Odgłosy nocne dżungli powodują, że pierwsza noc dla nowicjusza zawsze jest trudna... Piekna plaża, palmy kokosowe... po prostu marzenie. mało kto jednak wie, że spacer pod nimi stanowi śmiertelne zagrożenie - spadające bezgłośnie kilkukilogramowe kokosy są przyczyną większej ilości śmierci niż ukąszenia jadowitych zwierząt... Dla mnie to są już rzeczy oczywiste, że nie chodzi się lub leży pod palmami z kokosami, dla kogoś kto przyjeżdża w tropiki upada nagle beztroski mit... Kto tego nie zaakceptuje, nie nauczy się kontrolować tej przyrody odrobinę inaczej niż w Polsce, ten nigdy tego nie polubi. Kasia nie polubiła... na razie :). 
Nie, żeby jej się nic nie podobało. Przeciwnie, z zapałem fotografowała, wymyślała na podstawie wielu folderów atrakcje i pomysły na spędzenie czasu, chciała spróbować różnych sposobów na jego spędzanie  - zobaczyć dżunglę, zwierzęta, wulkany, ale i odpocząć na plaży mocząc się w 30 stopniowej wodzie turkusowego morza karaibskiego. Wykazała się wieloma cechami osób od wielu lat jeżdżących w takie tereny, jak chociażby niezwykła spostrzegawczość, zadziwiająca nawet przewodników, rzucających się z aparatami fotograficznymi do owadów, które Kasia gdzieś wypatrzyła :). Chodzi też o fajną cechę nie marudzenia na takie czy inne warunki bytowe, ciekawość otoczenia, chęć poznawania nowego, przełamywanie pewnych barier i oporów, jak chociażby chodzenie na dużej wysokości po kołyszących się platformach w Monteverde... Mimo, że deklarowała na początku swoją niechęć i obawy do zwierząt, potrafiła je przełamywać ( przy kapucynkach złodziejkach było trudno, jedno zdjęcie się udało z nimi... tylko ;). Kobiecie trudniej znosi się upały, wilgoć, przepocone ubrania, ciągłą obawę przed wrogimi owadami... Kasia dała radę, ale żeby stało się to pasją jej życia... po pierwszym razie raczej deklaruje że nie :). Była na tej wyprawie dla mnie świetnym wykładnikiem tego, co może, a co nie, przypaść do gustu osobie, która wie w teorii coś o tropikach. Kasia nauczyła się o nich sporo "on line" w Kostaryce, pod koniec podróży ropoznając odgłosy puszczy, znosząc brak ciepłej wody, trzęsący się na dziurach samochód ( jak można zasnąć w takich warunkach ;) czy hałas cykad i żab wokół głowy podczas snu... Po co to opisuję? Często padają pytania o możliwość wyjazdów ze mną do dżungli, w tropiki. Jest to możliwe, ale trzeba jasno określić swoje oczekiwania, sprecyzować poziom i standard funkcjonowania tam. Nocowałem już TAM w różnych warunkach - od hamaków rozwieszonych pomiędzy drzewami nad brzegiem rzeki w puszczy, przez namioty, tanie hoteliki z pordzewiałą miską i obitym dzbankiem jako umywalką i toaletą w końcu korytarza, w której lepiej nie było zapalać światła i przyglądać się muszli klozetowej, po całkiem przyzwoite hotele i pensjonaty dla bogatszych turystów, z białą pościelą, białymi ręcznikami, różnymi do różnych części ciała, mydłem i emulsją do rąk na ręcznie malowanej farbami umywalce. Początki zawsze są trudne, i czy tropiki się pokocha czy się je odpuści, zależy od chęci przełamania tych pierwszych, trudnych barier i odmienności.

3 lis 2010

KOSTARYKA - PLAYA CHIQUITA LODGE


Wolfgang, energiczny, uśmiechnięty Niemiec, powitał nas w przewiewnej, cienistej wiacie swojego Playa Chiquita Lodge. Niezwykłe miejsce, bo zupełnie otwarte dla gości w sensie dosłownym. Do jego wiaty z regałami pełnymi książek można wejść po prostu z ulicy, podobnie jak do kuchni, jadalni, lodówek... Właściwie tam, czyli między Puerto Vieho a Manzanillo wszystko jest inaczej, niż w innych częściach Kostaryki. Inaczej, tzn. Nie widać okratowanych domów, wysokich płotów... Wolfgang mieszka w tej okolicy ... od 30 lat. Był jednym z pierwszych osadników nie Ticos... śmieje się, że ludzie jak dowiedzieli się, że płaci za ziemię, sami przychodzili do niego i proponowali sprzedaż za nieduże pieniądze hektarów. Większość deweloperów dzisiejszych na tym terenie odkupiła ziemię od niego. Pozostawił sobie najładniejsze fragmenty, najbardziej atrakcyjne, warte dzisiaj minimum 250 – 300 $ za.... metr kwadratowy. Przyglądam się człowiekowi, który porzucił praktykę prawniczą w Niemczech, w Kolonii, i wyjechał do Kostaryki. Opalony, uśmiechnięty, pewny siebie i zdecydowany... wpisuje się swoimi nawykami i stereotypami w styl życia miejscowych. Jak się okazało, dzień zaczyna od śniadania wspólnego z gośćmi przy swoim stoliku i prasówki. Wolfgang generalnie dużo czyta. Najczęściej widzimy go z książką w ręku. Okazał się istną skarbnicą wiedzy o Kostaryce, tym cenniejszy, że jest człowiekiem z Europy, który ożenił się z Kostarykanką, ma z nią dzieci, mocno wtopił się w ten sposób w ich życie, pozostając jednocześnie Europejczykiem. Sam nocleg u niego może nie luksusowy, ale ma coś, czego nie ma nikt z sąsiadów w tej cenie – 150 m dojście do własnej plaży przez dżunglę :). Same cabinas położone są w pięknym tropikalnym ogrodzie, a wysokie drzewa codziennie rano goszczą stado wyjców, więc nie potrzeba nastawiać budzika – 5 rano, skoro świt, zaczyna się ich piekielny koncert, którego nie da się przespać :). Sam gospodarz lekceważeniem patrzy na małpy, machając ręką z dezaprobatą, bo trasy ich podniebnych wędrówek prowadzą dokładnie nad miejscem, gdzie parkuje swoje samochody, a to skutkuje kupami małpimi spadającymi na całkiem niezłe auta ;). Generalnie bliski kontakt ze zwierzętami daje w Kostaryce pewną swobodę ich traktowania – nikt im nie robi krzywdy, ale też muszą znać granice ludzkiej tolerancji, bo inaczej kij, ścierka idą w ruch. Zabawnie wygląda walka z małpami złodziejkami lub ostronosami, czy szopami praczami, które całymi bandami potrafią plądrować kuchnie czy śmietniki.

TAKIE RÓŻNE CODZIENNOŚCI...

TAKIE RÓŻNE CODZIENNOŚCI...
szybkie myśli z codziennego życia, zza kierownicy auta, z kolejki w sklepie, ze spaceru ulicami ...

MYŚLI Z HAMAKA - TAKIE RÓŻNE PRZEMYŚLENIA...

MYŚLI Z HAMAKA - TAKIE RÓŻNE PRZEMYŚLENIA...
Tutaj znajdziesz moje różne przemyślenia z chwil, kiedy akurat nic innego nie robię, tylko leżę w hamaku, na tapczanie,na trawie i myślę o różnych sprawach...