CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

3 lis 2010

KOSTARYKA - PLAYA CHIQUITA LODGE


Wolfgang, energiczny, uśmiechnięty Niemiec, powitał nas w przewiewnej, cienistej wiacie swojego Playa Chiquita Lodge. Niezwykłe miejsce, bo zupełnie otwarte dla gości w sensie dosłownym. Do jego wiaty z regałami pełnymi książek można wejść po prostu z ulicy, podobnie jak do kuchni, jadalni, lodówek... Właściwie tam, czyli między Puerto Vieho a Manzanillo wszystko jest inaczej, niż w innych częściach Kostaryki. Inaczej, tzn. Nie widać okratowanych domów, wysokich płotów... Wolfgang mieszka w tej okolicy ... od 30 lat. Był jednym z pierwszych osadników nie Ticos... śmieje się, że ludzie jak dowiedzieli się, że płaci za ziemię, sami przychodzili do niego i proponowali sprzedaż za nieduże pieniądze hektarów. Większość deweloperów dzisiejszych na tym terenie odkupiła ziemię od niego. Pozostawił sobie najładniejsze fragmenty, najbardziej atrakcyjne, warte dzisiaj minimum 250 – 300 $ za.... metr kwadratowy. Przyglądam się człowiekowi, który porzucił praktykę prawniczą w Niemczech, w Kolonii, i wyjechał do Kostaryki. Opalony, uśmiechnięty, pewny siebie i zdecydowany... wpisuje się swoimi nawykami i stereotypami w styl życia miejscowych. Jak się okazało, dzień zaczyna od śniadania wspólnego z gośćmi przy swoim stoliku i prasówki. Wolfgang generalnie dużo czyta. Najczęściej widzimy go z książką w ręku. Okazał się istną skarbnicą wiedzy o Kostaryce, tym cenniejszy, że jest człowiekiem z Europy, który ożenił się z Kostarykanką, ma z nią dzieci, mocno wtopił się w ten sposób w ich życie, pozostając jednocześnie Europejczykiem. Sam nocleg u niego może nie luksusowy, ale ma coś, czego nie ma nikt z sąsiadów w tej cenie – 150 m dojście do własnej plaży przez dżunglę :). Same cabinas położone są w pięknym tropikalnym ogrodzie, a wysokie drzewa codziennie rano goszczą stado wyjców, więc nie potrzeba nastawiać budzika – 5 rano, skoro świt, zaczyna się ich piekielny koncert, którego nie da się przespać :). Sam gospodarz lekceważeniem patrzy na małpy, machając ręką z dezaprobatą, bo trasy ich podniebnych wędrówek prowadzą dokładnie nad miejscem, gdzie parkuje swoje samochody, a to skutkuje kupami małpimi spadającymi na całkiem niezłe auta ;). Generalnie bliski kontakt ze zwierzętami daje w Kostaryce pewną swobodę ich traktowania – nikt im nie robi krzywdy, ale też muszą znać granice ludzkiej tolerancji, bo inaczej kij, ścierka idą w ruch. Zabawnie wygląda walka z małpami złodziejkami lub ostronosami, czy szopami praczami, które całymi bandami potrafią plądrować kuchnie czy śmietniki.

0 komentarze:

TAKIE RÓŻNE CODZIENNOŚCI...

TAKIE RÓŻNE CODZIENNOŚCI...
szybkie myśli z codziennego życia, zza kierownicy auta, z kolejki w sklepie, ze spaceru ulicami ...

MYŚLI Z HAMAKA - TAKIE RÓŻNE PRZEMYŚLENIA...

MYŚLI Z HAMAKA - TAKIE RÓŻNE PRZEMYŚLENIA...
Tutaj znajdziesz moje różne przemyślenia z chwil, kiedy akurat nic innego nie robię, tylko leżę w hamaku, na tapczanie,na trawie i myślę o różnych sprawach...