CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »

29 paź 2010

KOSTARYKA - INTERIOR W DRODZE NA WYBRZEŻE KARAIBSKIE

Na Osie dwa razy musiałem zawrócić z drogi. Raz, kiedy próbowaliśmy przejechać do Carate, miejsca na południowym wybrzeżu półwyspu... po kilku przeprawach wpław przez rzeki płynące z głębi półwyspu, jedna z nich okazała się nie do pokonania przez naszego Jimmiego - za niskie zawieszenie i błotnisty brzeg groził zawieszeniem samochodu w błotnistej przybrzeżnej mazi, a podwyższony poziom wody zalaniem filtra powietrza, nie przystosowanego snurkelem do pokonywania większych głębokości wody. Nie ryzykowałem zatopienia auta i zawróciliśmy po 30 km jazdy gruntową, zniszczoną deszczami drogą przez wspaniałe lasy. Rzeczywiście Osa jest bajecznie zielona i bardzo urozmaicona pod względem roślinności. Widać to nawet przy drodze. Zwierząt też jest dużo, małpy sajmiri widać nawet na krzewach przy drodze, ary są codziennością, i nie przesadzam w tej opinii :). Następnego dnia pojechałem do Drake, mieściny po drugiej stronie półwyspu. Droga okazała się niespodziewanie dobra, wysypana drobnym grysem, niespecjalnie dziurawa, a kilka rzek i ich brody niespecjalnie trudne do pokonania. Niestety, umówiona wycieczka kajakami w zarośla namorzynowe zmusiła mnie do zawrócenia z drogi na jakieś 8 km przed Drake. Później po rozmowie z miejscowymi dowiedziałem się, że przed samym Drake jest kluczowe miejsce drogi, rzeka, która zmienia poziom wody w zależności od pływów pobliskiego oceanu. Żeby ją przejechać, trzeba trafić w odpływ, czyli do godzin połudnowych, popołudniu poziom wody wtłaczanej do ujścia podnosi się, z reguły uniemożliwiając przejazd. Generalnie na każdym kroku widać, jak ludzie są tutaj mocno uzależnieni od pogody. Brak mostów warunkuje możliwość przeprawy przez rzeki ich poziomem wody. Oni do tego podchodzą ze spokojem, że gdzieś nie dojadą dzisiaj czy jutro. Przybysze też przystosowali się do tego stylu. Żyją po prostu spokojniej...
Namorzyny, zarośla mangrowe... kajakiem to fajne doświadczenie. Niestety, spóźniłem się z uruchomieniem aparatu na kapitalny widok 4 ar lecących wprost na mnie, kiedy zachodzące Słońce miałem za plecami, a przed sobą granatowe burzowe niebo i jasnozielone magrowce. Ich kolory nigdy jeszcze nie były tutaj tak wyeksponowane jak w tym momencie. Niestety, przeleciały nad moją głową jak samoloty za szybko, mogłem tylko bezradnie rozłożyć ręce i krzyknąć "wow" :). Zbierała się burza, błyskawice przeszywały niebo, a my z zarośli mangrowych przenieśliśmy się na ocean. Kilka chwil na wodzie i kolejny kapitalny widok - ogromna latająca ryba wzbiła się nad wodę i przeleciała przynajmniej kilkaset metrów... rejs po zatoce zakończył kajakowy spacer, jeszcze na koniec wizyty w centrum turystycznym przewodniczka otworzyła ogromnego orzecha kokosowego wyłowionego z zatoki, pełnego masy kokosowej i pysznego płynu. Tutaj rzeczywiście trudno umrzeć z głodu, chyba że nie wie się, jak otworzyć kokosa, bo to jest spora umiejętność. Faktycznie, banany na dziko rosną praktycznie wszędzie w rowach, ryby miejscowi wyciągają z wody na żyłkę, bez wędki, materiału na ognisko jest mnóstwo na plażach... plaże nie są takie, o jakich mamy wyobrażenie oglądając idylliczne zdjęcia z plakatów czy folderów. Tak jak nad naszym Bałtykiem, tylko o wiele więcej sztormy nanoszą różnego materiału wyrzucanego przez rzeki do oceanu, co później trafia na brzeg... kłody drewna, gałęzie, liście, fragmenty roślin...wszystko to, co wpadło do wody nawet w głębi lądu i nie zatrzymało się na brzegach rzek, trafia ostatecznie na brzez morza. Codziennie rano widzę, jak obsługa hotelu zamiata plażę z takich śmieci przyniesionych przez nocny przypływ, podobnie jak trawniki... liście spadają tutaj z drzew przez cały rok tak samo. Wegetacja trwa cały czas, co powoduje, że zużyte, stare liście opadają, a nowe wyrastają tuż obok w tym samym czasie.

Burza okazała się większa niż wszyscy się spodziewali, przyniosła deszcz trwający całą noc i cały następny dzień. Uniemożliwiło to nam ranną wyprawę łodzią przez zatokę do miejsca, gdzie gromadzi się i pomaga zwierzętom chorym lub młodym, których matki giną na szosach lub przez kłusowników. Niestety, poranna ulewa zmieniła nasze plany. Ruszyliśmy w drogę na wybrzeże karaibskie. Około południa wyjrzało Słońce, dając popis temperatury i poziomu wilgoci w powietrzu... Nasze częste postoje bardzo wydłużyły drogę, a było gdzie się zatrzymywać...wjechałem na interamerykanę na odcinku, gdzie wspina się ona na prawie 3000 m.n.p.m! Niezwykłe uczucie, po kilku godzinach jazdy znaleźć się z dusznego i parnego wybrzeża w orzeźwiającym, chłodnym powietrzu górskim, mając pod nogami głębokie doliny i... chmury, zalegające niektóre z dolin. Dziwne to uczucie, kiedy oglądało się przed chwilą ludzi w koszulkach i klapkach, a tutaj nagle widzi się ludzi w kurtkach i polarach :). Oczywiście las również zmienił charakter na dżunglę pełną drzew pokrytych mchami i porostami, mokrą i wilgotną...
To podziwianie widoków spowodowało, że musieliśmy już w ciemnościach szukać jakiegoś noclegu po drodze.

Poranek w hotelu górskim, z krajobrazem za oknem jak z Alp był chłodny, ale słoneczny. Sam hotel nie wzbudził ani wielkiej sympatii, może przez wieczorne chłodne powitanie przez dziewczynę z obsługi, Niemkę, która tym bardziej swoim chłodem odstawała od uprzejmej i uśmiechniętej miejscowej obługi z innych miejs. A może nie wzbudził mojego entuzjazmu  sam charakter miejsca, dziwnie nie pasującego krajobrazowo do tropików, a może określenie "eko" przed nazwą hotelu, niosące określone cechy i... cenę też nie wzbudzały mojego zachwytu ( o "eko" napiszę później) ... po drodze zwiedziliśmy ciekawy ogród botaniczny, zatrzymaliśmy się w Limon, gdzie musiałem dokupić karty pamięci do kamery, i ostatecznie dotarliśmy do niezwykłego człowieka i miejsca, w którym teraz piszę, siedząc w pokoju na łóżku przy otwartych drzwiach, wsłuchując się w hałasujące na jakimś pobliskim drzewie wyjce. Jest 7 rano... :)

0 komentarze:

TAKIE RÓŻNE CODZIENNOŚCI...

TAKIE RÓŻNE CODZIENNOŚCI...
szybkie myśli z codziennego życia, zza kierownicy auta, z kolejki w sklepie, ze spaceru ulicami ...

MYŚLI Z HAMAKA - TAKIE RÓŻNE PRZEMYŚLENIA...

MYŚLI Z HAMAKA - TAKIE RÓŻNE PRZEMYŚLENIA...
Tutaj znajdziesz moje różne przemyślenia z chwil, kiedy akurat nic innego nie robię, tylko leżę w hamaku, na tapczanie,na trawie i myślę o różnych sprawach...