6.00 - POBUDKA! Już jest jasno, i widok jest przepiękny - cała dolina pokryta lasem deszczowym w zasięgu wzroku. I niespodzianka od rana - na drzewie dostojnie zasiadają dwa wspaniałe tukany. Najpierw słyszę ich charakterystyczne "terkotanie" i po chwili widzę dwa wielkie dzioby. Słońce, nie pada, czas na spacer po lesie. Wygodna ścieżka wije się pomiędzy drzewami, co krok inne widoki, ale na razie ubogo pod względem zwierząt - mrówki, stonoga, pająk, kilka motyli, para kopulujących ogromnych patyczaków - to efekt godzinnego spaceru po okolicy. Chwila odpoczynku i za chwilę jazda dalej, do Monteverde. Przelotnie zaczyna padać deszcz ale jest dalej sympatycznie ciepło. Baterie doładowane, bagaże przepakowane, więc dalej w drogę - tutaj jest 11.00. W kraju, jak widzę z podglądu kamer w Ecotropicanie, ciemno i chłodno... . Leżąc na łóżku, oglądam właśnie kłótnię dwóch koliberków tuż za drzwiami nad krzakiem...
19 paź 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz